Hm... wierząca lecz niepraktykująca. Jeżeli można to uznać za poprawne stwierdzenie (według mojej nauczycielki religii - nie)
Do kościoła chodzę "okazyjnie". Jeżeli jest jakiś pogrzeb czy coś. Ostatni raz byłam przy bierzmowaniu. Niecały rok temu.
Spowiedź przed sakramentem? Śmiech na sali. Wychodzę z założenia, że jak mam się spowiadać, to bezpośrednio przed Bogiem, a nie przed jakimś typem, który siedzi za drewnianą kratką, myśli, że mu wszystko wolno i sobie tylko robi wyliczankę. "Odpukam, nie odpukam, odpukam, nie odpukam", a sami w rzeczywistości (w większości) sami pukają. Każdy wie o co chodzi
Jak jakiś pan z pierwszej strony wspomniał "do kościoła w najbliższym czasie będę dopiero na własnym pogrzebie" - o ile nie poproszę o skremowanie, żeby rodzinka mogła mnie nad kominkiem postawić.
Ślubu też nie mam zamiaru brać kościelnego. Czemu? "Co łaska, ale od 100zł". Przydałoby się żeby na kościół również w końcu nałożyli podatek, tak jak na całą resztę·
Moja biedna babcia, chciała mszę za dziadka zamówić. Rok temu było po 20zł. Więc poszła do kościoła z tymi 20złotymi. A tutaj ta babka z zakrystii do niej, że podrożało i teraz jest 50zł. Powiedziała jej, że jak nie doniesie pieniędzy to nie będzie mszy. Absurd.
Dlatego jak mam ochotę się zbliżyć do Boga, to zrobię to bezpośrednio. Ot, moje zdanie na ten temat.