Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Religia, wyzniania, sekty
Question 
Jak zazwyczaj lubię co piszesz, to ta teoria to jest chora. Huh
Reply
Q Dance:
A ja myślę, że TEORETYCZNIE on ma rację co do adopcji. Wbrew "instynktom" jest adopcja czy utrzymywanie przy życiu w dobrym standardzie osób niepełnosprawnych. Tak to wyglądało przed laty i jest prawdą, że jest to w naszej naturze - kiedyś chciano tylko "utrzymać gatunek". Nie zmienia to faktu, że teraz jesteśmy bardziej cywilizowani i wygląda to inaczej. Kiedyś dzieci miały (hoho dawno temu) właśnie przedłużać gatunek, później był np. feudalizm, ważne było w jakiej rodzinie się urodziło, była kwestia bękartów i pogardy wobec nich... A teraz po prostu mamy inną mentalność i wychowanie dziecka jest kwestią tego, że chce się kogoś kochać, wychować i takie tam i podejście do adopcji jest zupełnie inne i chwała że tak jest Smile Natomiast nie wyklucza to faktu, że od strony "biologicznej" adopcja dziecka zupełnie z nami niezwiązanego genetycznie nie ma sensu. Ale wiadomo, że człowieka człowiekiem czyni to, że ponad tę biologię i instynkt się wznosi Smile
Reply
Pierwsze skojarzenie, najbardziej banalny przykład (prymitywnej bo prymitywnej, no ale...) w pewnym sensie formy adopcji w naturze - wychowywanie piskląt kukułek przez inne ptaki. Kolejny - pies wychowujący kociaka (spotkałam się z tym kilkukrotnie, o wychowywaniu cudzych szczeniaków chociażby nie wspominając nawet czy kotce zajmującej się cudzymi kociakami). Tak więc nie powiedziałabym, że to jest "wbrew "instynktom"", skoro u zwierzęt (działających przecież instynktownie) spotyka się takie zachowanie.
Reply
Te pisklęta kukułek to raczej nie są na zasadzie "ojej,biedne dziecko sąsiadów, czuję, że powinienem się nim zająć", tylko uwarunkowania w psychice: ten ptaszek jest w moim gnieździe, wykluł się z jaja koło reszty moich. Ptak myśli, że to jego dziecko.
Reply
Ale on stwierdził, że wszyscy, bez względu na wychowanie, pochodzący z domu dziecka są słabi. Jak mam umotywować minusa w 30 znakach? Zresztą napisałam posta wyjaśniającego. Widocznie nie zauważyliście. To nie jest tak, że nie zgadzam się z jego opinią, tylko jak dla mnie jest ona szufladkowaniem.
Killeras:
Teraz powiedziałeś już lepiej. "duża szansa", a nie "są". to zmienia postać rzeczy. Choć i tak się nie zgadzam. Wszystko w dużej mierze zależy od wychowania.
Viridiann:
Częściowo się zgadzam, co nie znaczy, że mamy zaprzestać adopcjom. POMYŚLMY O TYCH BIEDNYCH DZIECIACH W SIEROCIŃCACH!!!
Reply
Ja nie mówię, żeby zaprzestać, wręcz przeciwnie Smile
Reply
To ja podam przykład przeciwny. Jest sobie lew samiec. Rośnie sobie, a potem chce mieć własne "dziewczyny". Tongue Więc co robi? A no szuka jakiegoś starego, schorowanego lwa i walczy z nim o jego stado. Zabija go(najczęściej, no chyba, że ten stary ma bardziej rozbudowany instynkt samozachowawczy i wycofa się bez walki, widząc nieuniknioną klęskę). Co robi po opanowaniu stada? Zabija "dzieci" starego lwa, żeby przekazać swoje zdrowe silne geny nowemu pokoleniu.

(2012-11-14, 19:39:57)Nemathinyen Wrote: Pierwsze skojarzenie, najbardziej banalny przykład (prymitywnej bo prymitywnej, no ale...) w pewnym sensie formy adopcji w naturze - wychowywanie piskląt kukułek przez inne ptaki. Kolejny - pies wychowujący kociaka (spotkałam się z tym kilkukrotnie, o wychowywaniu cudzych szczeniaków chociażby nie wspominając nawet czy kotce zajmującej się cudzymi kociakami). Tak więc nie powiedziałabym, że to jest "wbrew "instynktom"", skoro u zwierzęt (działających przecież instynktownie) spotyka się takie zachowanie.


Tylko to nie działa na takiej zasadzie jak u człowieka. Nie wygląda to tak, że idzie sobie suczka i nagle widzi małego szczeniaczka i myśli sobie: "ale słetaśny wychowam go i zostanie moim synem, a na starość jak nie będę miała zębów to będzie przeżuwał za mnie kości". Cool

Tutaj w grę wchodzi instynkt. Takie sytuacje zdarzają się jak suczka straci swoje młode i wtedy człowiek podrzuci jej inne. Ona ma w sobie hormony odpowiedzialne za macierzyństwo i będzie się opiekować wszystkim co przypomina jej młode.

Cherrie:
Większość dzieci żyje sobie normalnie w sierocińcu. Normalnie można by je było wychować "socjalnie"(nie mogłem znaleźć innego słowa, które odda to o co mi chodzi :<). Zorganizować im szkołę, wychowanie spokój i ciepły kąt. Wszystko psują jednak osoby, które w starszym wieku trafiły do domu dziecka. Przesiąknięte są przemocą, którą widziały w domach i potem są agresywne w stosunku do innych. Są też przecież osoby lekko "rozchwiane" psychicznie, które też niszczą spokój i porządek, a najgorsze jest to, że często znajdują naśladowców wśród względnie normalnych... Angry
Reply
Ja osobiście nie utożsamiam się z żadną religią. Nie wykluczam, że istnieje jakaś tam wyższa siła, jakiś absolut. Po prostu, żyję zgodnie ze swoimi zasadami moralnymi, nie oglądając się na sprawy wiary. Staram się być dobrym człowiekiem i wierzę, że jeśli rzeczywiście jest coś takiego jak Bóg, to to doceni. Nie sądzicie, że to ma większe znaczenie, niż klepanie zdrowasiek, i chodzenie co niedziela do kościoła? Ja jestem po prostu sobą. Nie idę do bierzmowania, z szacunku dla religii. Bo jeśli nie wierzę, to po co mam przyjmować sakramenty? To nie w porządku.
Reply
Jako katoliczka zgadzam się z Tobą, że ważniejsze zdecydowanie jest to, by być dobrym człowiekiem niż spędzić całe życie na odklepywaniu różnego rodzaju modlitw. Co do "chodzenia co niedziela do kościoła" - cóż, faktycznie, jeśli idzie się z przyzwyczajenia/bo tak trzeba/bo ktoś kazał/bo wypada/czy coś, a nie z potrzeby serca, to lepiej niech posiedzi w domu, odwiedzi znajomych albo chociażby pouczy się. W Apokalipsie w trzecim rozdziale jest kapitalne słowo: "Znam twoje czyny: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny lub gorący! Skoro jednak jesteś letni, a nie zimny ani gorący, wypluję cię z moich ust." Wiem z własnego doświadczenia, że dzisiaj nie tak łatwo jest znaleźć Boga. Taki cytat z lekcji religii sprzed dwóch lat mniej więcej: "My kiedyś będziemy nie z tego sądzeni, czy wierzyliśmy tylko z tego, czy kochaliśmy drugiego człowieka, czy czyniliśmy dobro..." Bo w sumie to o to chodzi. Żeby kochać. Wiem na pewno, że odkąd poznałam Jezusa, to kompletnie zmieniło się moje patrzenie na ludzi, którzy są obok, na wszystko co mi się przydarza. Nie wierzę dlatego, że to ma dla mnie sens, tylko chyba właśnie wręcz przeciwnie. Podejrzewam, że gdyby moje życie potoczyło się w inny sposób, to też bym nie uwierzyła. Następny cytat: "Chrześcijaństwo jest taką religią, która łączy rzeczy nie do połączenia. Prawdy chrześcijańskie są zbudowane na sprzecznościach - Bóg jest jeden i trzech." Matka Boga, ale dziewica. Chrystus umarł i żyje. I tu zaczyna się rola wiary mniej więcej. Że te rzeczy nie do połączenia, to się łączą, kiedy spojrzy się na nie przez trochę inny pryzmat. Nawet ten odwieczny konflikt: "Bóg jest jeden i trzech" jest do wytłumaczenia. Prosty, średnio inteligentny zakonnik, św. Józef z Cupertino tę tajemnicę tłumaczył jakiemuś wykształconemu teologowi przy ognisku. Wziął od niego koc, złożył na trzy części i powiedział: "Jeden koc, ale trzy fałdy. Jeden Bóg, ale trzech." Wiara jest naprawdę piękna, a Bóg naprawdę przemienia. Poprzez szereg bardzo konkretnych wydarzeń w moim życiu nauczył mnie takich rzeczy, których nawet u siebie nie podejrzewałam. Trzy lata temu nawet bym nie pomyślała, że wiara może być prawdziwą relacją, która naprawdę dużo mi dała. To nie jest proste - znaleźć się w tym wszystkim. Nem ostatnio mi przesłała mniej więcej taki cytat: "Wiara to skok w ciemność w ramiona Kogoś, kto cię kocha." - i to jest naprawdę prawdziwe. Bo teoretycznie można mieć całą masę wiedzy, można mieć skończone studia teologiczne, i tak dalej, ale nie wierzyć. Bo jak ktoś próbuje uwierzyć, to musi wykazać się odwagą. Zamknąć oczy i skoczyć w tą ciemność, bo warto. I tak naprawdę na tym już będzie polegało całe życie. Jak świat się wali i wszystko idzie nie po mojej myśli - zamykam oczy i skaczę, bo chociaż wszystko temu przeczy, to wiem, że mnie tam złapią. Taka mi idiotyczna ilustracja tej sytuacji przyszła do głowy... Kto czytał siódmą część Harrego Pottera to powinien wiedzieć o co chodzi. Chodzi mi o moment, gdy Harry, Ron i Hermiona chcieli się dostać do ministerstwa, a wejście polegało na spuszczeniu się w toalecie. No po ludzku kompletnie bez sensu, nawet wiedząc, że wylądują w ministerstwie.
Rany, znowu odbiegłam od głównego wątku. Coś tam chciałam jeszcze dopisać, ale już nie pamiętam, ten Harry Potter mnie rozbił.
Reply
Miło wiedzieć, że są jeszcze katolicy, z którymi da się normalnie porozmawiać, i którzy potrafią uargumentować swoje wypowiedzi. Z ludźmi z mojego otoczenia (Gimnazjum...) ciężko o tym porozmawiać. Co najwyżej z moją dziewczyną, ale z kolei ona podziela moje poglądy, więc nie ma się z kim posprzeczać. Swoją drogą, zaimponowały mi te cytaty z Biblii. Specjalnie ich szukałaś, czy wywołałaś z pamięci? Jakkolwiek wiara ma sens, to instytucja Kościoła już nie koniecznie. Nie chcę używać zwrotu "W dzisiejszych czasach", bo Kościół już tysiąc lat temu, poprzez krucjaty, czy palenie czarownic nie prezentował się z najlepszej strony. Dzisiaj, z kolei, według mnie służy tylko manipulacji i wpijania ludziom fałszywych przekonań i ideologii. Księża interpretują Biblię tak, jak im wygodnie. Weźmy na przykład, słynne "miłowanie bliźniego", idące w parze z potępianiem homoseksualistów, czy izolowaniem ludzi, którzy zamiast Arki Noego, wolą słuchać Metallici, i doczepianie im łatki satanistów. Ja mam się za osobę tolerancyjną, i toleruję wszystkie orientacje seksualne, wierzenia, kolory skóry, czy gusty muzyczne, dopóki innemu człowiekowi, nie będzie się działa z tego tytułu krzywda. I zresztą, nie tylko człowiekowi. Każde zwierzę (Co ja gadam, przecież zwierzęta nie mają duszy?)również zasługuje na godziwe traktowanie. Wracając do absurdów Kościoła, słyszałaś o czymś takim, jak lista zespołów zakazanych przez ww. instytucję? Ciekawa lektura.

_
Reply


Forum Jump:


Users browsing this thread: 1 Guest(s)