Przede wszystkim należy rozwiać mit, że jakby padła Moskwa, Leningrad i Stalingrad to ZSRR byłby praktyznie pokonany. Właśnie nie. Przed wojną poszły miliardy rubli w budowę przemysłu na Kamczatce i dalej. Praktycznie cały przemysł ZSRR był poza zasięgiem niemieckich bomb i niemieckiego wojska. Poza tym niewyczerpalne zasoby ludzkie, "kamienne miasto" (ciekawostka)... Niemcy nigdy nie byliby w stanie zdobyć ZSRR. Nikt by nie był.
Jeżeli mówimy o tym, czy ewentualnie wojna mogłaby się zakończyć zwycięstwem Hitlera... Wiecie, to są klocki, gdybanie, "jeśli to, to tamto"... Da się ułożyć wariant, który dałby Niemcom zwycięstwo. Tylko że ten wariant był raczej nieprawdopodobny. Przede wszystkim, wojna na linii Rzesza-ZSRR nie była tylko wojną między tymi dwoma państwami i nie mogła taką być. Stalin trzymał za pysk cały świat. Brytania prosiła go na klęczkach, żeby wszedł swoją armią do Europy i ją "wyzwolił", obiecując wszelką możliwą pomoc na ewentualną wojnę. Nie wiem, czy wiecie, ale Brytania zaczęła wysyłać broń jeszcze przed 22 czerwca- to kolejna uwaga dla wierzących w to, że Stalin wcale nie chciał zaatakować Europy. Do tego należy dodać USA, które również obiecało niezwłoczną pomoc. Także atakując ZSRR, Hitler wypowiadał wojnę największym ówczesnym mocarstwom świata i otwierał nie drugi, ale trzeci i czwarty front automatycznie. Czy w takich warunkach jest możliwa jakakolwiek racjonalna podstawa by sądzić, że taka szalona wojna może się udać?
Konkretniej.
*
Hitler stawiał na dwie rzeczy- zaskoczenie oraz wewnętrzną zgniliznę systemu stalinowskiego. Zaskoczenie udało się wspaniale. A co do zgnilizny systemu- Adolf Hitler miał całkowitą rację. Taaaaak... Radzieccy ludzie bardzo kochali Stalina!
A tak bez ironii, miłość ludu do Stalina podyktowana była instynktem i chęcią przetrwania. Była do zdmuchnięcia jak pianka z piwa, jednym silniejszym podmuchem. Przy zmianie warunków zewnętrznych ta miłość w bardzo łatwy sposób zamieniała się w jego przeciwieństwo. I nic w tym dziwnego. W ZSRR absolutnie każy, poza Stalinem, mógł w każdej chwili wpaść pod karzący miecz proletariatu. Każdy. W Armii kwitły przemoc i znęcanie się, generał mógł dostać po mordzie od zwykłego dygnitarza z Moskwy i było to normalne. Godność ludzką w narodzie deptano okrutnie, a w tych warunkach na wierzch wypływają najgorsze cechy i odruchy człowieka. Ba, przytaczając jedną historię... jeden z najinteligentniejszych radzieckich generałów, Pawłow, rozmawiając przy kieliszku z innym radzieckim generałem, Mierieckowem wyznał, że w przypadku zwycięstwa Hitlera nad ZSRR "gorzej nam nie będzie". I tak właśnie się czuli radzieccy dowódcy- zaszczuci, upokorzeni, nie znający dnia ani godziny. A wiecie, jak bardzo człowieka rozstraja ciągła niepewność.
Nic więc dziwnego, że w wielu miejscach Hitlera witano jak wyzwoliciela. Nie dajcie się zwieść informacjom, że przecież tworzono partyzantkę- tak, ale skłądała się ona w całości z funkcjonariuszy NKWD, partyjniaków itd, nie było w niej ANI JEDNEGO lokalnego mieszkańca.
Gdyby Hitler zachował się inaczej i nie posłuchał diabełków w swojej głowie, to jego szanse na zwycięstwo znacznie by wzrosły. Ale to był typ psychicznego fantasty.
Fuhrer oczekiwał rewolucji antybolszewickiej w ZSRR. Jednocześnie uważał słowian za podludzi. Jego własne chore wymysły przysłaniały mu rzeczywistość.
Panowie, a teraz was bardzo przepraszam, ale spieszę się na ważne spotkanie w sprawie rozwoju okolicy, a później mam ważne spotkanie Młodzieży Wszechpolskiej. Dokończę swoją myśl wieczorem, a teraz wysyłam ten niedokończony wpis do wstępnej analizy. Jednak podkreślam- nie skończyłem!