Thread Rating:
  • 0 Vote(s) - 0 Average
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
II Wojna Światowa - Kącik Historyczny
Nudną czy nie, jego śmierć była straszna. Pancerne wojska zawsze były znienawidzone przez piechotę, więc ta w miarę środków starała się możliwie mocno eliminować czołgi z walki. A jak wygląda śmierć czołgisty? Spala się żywcem w środku. Posiedźcie trochę w puszce, gdzie wszystko jest metalowe i was pali. I z której można wyjść tylko włazem, o ile dopchasz się przed 4 lub 3 kolegami. Ech.
morderca wiewiórek:
Nie wiem, o czym jest dyskusja, ale odnosząc się do fragmentu nt zbrodni sowieckich podczas "wyzwalania" Polski to trzeba sobie jasno powiedzieć: To nie było wyzwalanie, tylko ponowne zniewalanie, po której zaczęła się najzwyklejsza na świecie OKUPACJA. Oburzamy się, i słusznie, gdy mówi się o zbrodniach hitlerowskich, a tak naprawdę była to łagodniejsza wersja okupacji, którą od '39 roku zaserwowali czerwoni. Dlatego też nie można mówić, że wojna skończyła się w '45 roku. Tadek z Firmy JP ładnie to zobrazował w jednym z utworów: "Dla tych niezłomnych ludzi myśl nadrzędna była prosta- wojna się skończy, kiedy wolna będzie Polska". I tyle. Jakieś pytania?
Gwoli ścisłości, niepodległość straciliśmy w roku '39 i nie odzyskaliśmy do dzisiaj. Nie wiem, co to znaczy żyć w wolnym kraju, gdzie na górze rządzi nami POLSKI rząd. Polski, a nie polskojęzyczny.
Reply
A jak już się dopchałeś to mogłeś zginąć skoszony serią z karabinu, od snajpera, wybuchu itp. Ale i tak bardziej przewalone miała załoga okrętu podwodnego. Tu wyjście przez właz nie było możliwe, a w czołgi jakaś tam szansa na ratunek była.
Reply
I tak i nie. Bezpośrednie trafienia łodzi podwodnej naprawdę rzadko kiedy kończyły się śmiercią całej załogi. Statek oczywiście idzie na dno, ale ma pełno dziur, którymi można wypłynąć. Tak naprawdę jedynymi przypadkami, kiedy ginęła załoga, było trafienie w skład amunicji czy silnik, który mógł wybuchnąć. Wtedy cały interes rorywało na strzępy i po prostu nie było czego zbierać. No, chyba, że było się amerykańskim podwodniakiem walczącycm z Japońcami, wtedy po wypłynięciu na powierzchnię czekali na Ciebie Japońce, którzy strzelali do Ciebie i kolegów jak do kaczek. Oczywiście, jest to zaliczone do zbrodni morskiej wg Konwencji Genewskiej, ale ten fakt chyba nie pociesza, gdy się do was strzela.
Reply
Tylko jak statek się zanurza, by uciec i dostanie bombą głębinową na głębokości 50m i więcej, to ciężko wypłynąć. Nawet jakby udało się wypłynąć to co potem? Nie ma łodzi ratunkowej, ani niczego, żeby się złapać i utrzymać na powierzchni, a to tego zimno i fale... Można w małym stopniu liczyć na wrogów pływających w pobliżu, ale raczej mało osób przygarnie podwodniaka, który zatopił kilka minut wcześniej jeden ze statków konwoju...
Reply
Ta sama Konwencja Genewska zabrania w jakikolwiek sposób strzelać do podwodniaków czy utrudniać im życia, BA! Ona NAKAZUJE pomoc im, dostarczenie żywności, a najlepiej wzięcia na statek w charakterze jeńca i dostarczenie go na ląd. W wyjątkowej sytuacji jest obowiązek dania łodzi, jedzenia oraz wskazania kierunku, w którym najbliżej do lądu. W innym przypadku popełnia się zbrodnie morską, za którą można być sądzonym wg prawa wojennego, czyli rozstrzelanym.
Reply
I co najciekawsze, naziści też jej przestrzegali. Może nie wszyscy, ale część kapitanów okrętów podwodnych, chyba że się mylę, to mnie poprawcie. Przynajmniej tak gdzieś słyszałem.
Reply
Karl Donitz, dowódca Kriegsmarine, czyli floty morskiej był bardzo honorowym człowiekiem. Należy odróżnić siepankę na lądzie od wojny morskiej. To dwa rózne światy i dwa różne typy ludzi. Tam wrogowie mieli do siebie szacunek, na lądzie zaś- pogardę i nienawiść. Ale aliantom bardzo zależało na demonstracyjnej karze dla Donitza, jako że był Fuhrerem III Rzeszy po śmierci Hitlera i bardzo znaczącą postać. Jako że był niewinny, a karę trzeba było mu wymierzyć, dostał 15 lat, czyli bardzo, bardzo łagodny wyrok. Inni na jego miejscu dostawali w najlepszym przypadku dożywocie, a on stał o wiele wyżej.
Niemniej jednak, Donitz w '41 rozkazał łamać prawa morskie. Dlaczego? Ponieważ w roku '40 brytyjczycy zestrzelili łódź podwodną, niemiecką, po czym otworzyli ogień do bezbronnej załogi, czyli popełnili zbrodnię. W odpowiedzi na to Donitz zakazał pomagania rozbitkom brytyjskim. I to była jedyna rzecz, której alianci mogli się "czepić".
Reply
Fajnie, że wróciłeś.
Ciekawi mnie twoja opinia nt. możliwości podpisania w `39r sojuszu z Hitlerem i wspólny atak na ZSRR
Reply
Co do czołgów zdaję sobie z tego sprawę...

No cóż, ale w innych jednostkach również śmierć nie była miła.
Jak wgl na wojnie!

Niemcy posiadali płytkie naboje.. podczas wystrzału obracały się wokół własnej osi i trafiając w cel wylatywały drugą stroną, ale z jelitem grubym i flakami.

No, ale praktycznie ta sama klasa co bagnety z piłką .

Szeroki temat.
Reply
"Niemcy posiadali płytkie naboje.. podczas wystrzału obracały się wokół własnej osi i trafiając w cel wylatywały drugą stroną, ale z jelitem grubym i flakami."

Boże! Przecież każdy pocisk się obraca. Po to są te grawerowania w lufie. A tobie chodziło chyba o pociski dum dum (http://pl.wikipedia.org/wiki/Amunicja_Dum-dum), które wywołują ogromne rany, ale nie wylatują z drugiej strony. Tylko, że zostały one zabronione i podczas wojny nikt ich nie używał.
Reply


Forum Jump:


Users browsing this thread: 1 Guest(s)